Dali mi dwa dni na przeniesienie do sieci…
-
- Wokół Moodla
-
- Magdalena Eljaszuk
- 29.12.2020
-
- Artykuł
Tobie też? Nie lękaj się, gdyż nie wiedzą, jakie wyzwanie przed Tobą postawili, ale na szczęście my wiemy, jak Ci pomóc.
Podsumujmy sytuację. Masz do poprowadzenia zajęcia, które dotychczas odbywały się w sali – seminaryjnej, wykładowej, laboratorium, jakiejkolwiek. Odbywały się w określonym dniu, o określonej porze, trwały określony czas, a wszystkie osoby uczestniczące w tych zajęciach były w tym czasie obecne fizycznie w jednym miejscu. I teraz właśnie to „fizycznie w jednym miejscu i czasie” zostało zawieszone do odwołania i ogłoszono gremialne, natychmiastowe przeniesienie się ze wszystkim – pracą, nauką, rozrywką i zakupami – do Internetu. Bez przygotowania, bez znajomości dostępnych narzędzi i bez czasu na ochłonięcie. Natychmiast!
Takie wyzwanie może naprawdę przytłoczyć. Na helpdesku widzieliśmy przez cały poprzedni tydzień, jak to działa. Pod presją konieczności natychmiastowego uruchomienia zajęć on-line wykładowcy rozpaczliwie próbują zrobić to, co nasuwa się jako pierwsze. Poprowadzić swoje dotychczasowe zajęcia w możliwie niezmieniony sposób. Tyle, że zamiast przemawiać do auli pełnej studentów lub do mniejszej grupy seminaryjnej, chcą to samo zrobić przez Internet, czyli zorganizować wideokonferencję. Świat oferuje wiele możliwości oprogramowania do organizacji wideokonferencji, mniej lub bardziej prostych w obsłudze, mniej lub bardziej dostępnych finansowo, wspieranych lub niewspieranych helpdeskiem UW lub jakimkolwiek innym. Czyli technologia jest.
Niestety nie ma również paru rzeczy. Nie ma swobody i komfortu w używaniu nieznanych i nieprzetestowanych technologii wideokonferencyjnych, jeśli ktoś tego wcześniej nie robił i nie ma pewności, że nawet świetnie przygotowany i poprowadzony wykład w Internecie zostanie wysłuchany przez studentów. Nie możemy zakładać, że wszystkie strony tej nowej sytuacji dydaktycznej są wystarczająco przygotowane do pełnego uczestniczenia w niej, i że taka zmieniona forma, zapośredniczona Internetem, i co najmniej dwoma urządzeniami (wykładowcy i studenta), zadziała dokładnie tak, jak klasyczne spotkanie twarzą w twarz.
Skoro tak, to co można zrobić? Zaplanować na nowo swoje zajęcia. Pozostańmy optymistami i miejmy nadzieję, że ten nagły zwrot ku e-learningowi ma potrwać tylko kilka tygodni. Czyli nie musisz natychmiast poprowadzić całego Twojego przedmiotu on-line, jako wykładu-wideokonferencji, ale możesz stopniowo, z tygodnia na tydzień, przygotowywać swoje zajęcia w jakiejś innej, niestacjonarnej formie. Wbrew pozorom są też inne możliwości niż wideokonferencje.
Zanim je opiszemy, zacznijmy od początku, czyli od końca: sylabusa Twoich zajęć. Gdzieś tam opisane są cele dydaktyczne. To znaczy, co student będzie umiał po odbyciu Twoich zajęć. Im bardziej precyzyjnie opisane są te cele, tym łatwiejsze będzie przygotowanie zajęć w formie on-line lub innej, jeśli będzie taka potrzeba. Pamiętaj, że cele dydaktyczne nauczyciela są inne niż cele studenta. Celem dydaktycznym dla studenta jest zajście u niego trwałej zmiany pod wpływem zaproponowanych przez Ciebie aktywności. Na wykładzie aktywnością studenta jest słuchanie i oglądanie, niekiedy odnoszenie się do treści wykładu. Mamy też treść wykładu, nazwijmy ją wkładem merytorycznym. W czasie ćwiczeń aktywności studenta jest więcej, czasami mają one charakter manualny, jak podczas laboratoriów. Nie da się tego wszystkiego przenieść żywcem do Internetu, ale z pewnością można z zajęć wyłuskać elementy, które można przekazać przez Internet i obudować szeregiem aktywności, które studenci mogą wykonywać off-line, a jedynie efekty swojej pracy przekazywać wykładowcy przez sieć. Takie podejście do projektowania zajęć pozwoli Ci przygotować zajęcia na najbliższe tygodnie. Wybierz „wkład merytoryczny” – na pewno są gotowe teksty źródłowe, twoje lub innych autorów, są podręczniki, artykuły w pełnotekstowych bazach danych, a może masz własne skrypty, prezentacje do wybranych fragmentów „wkładu”. Tych materiałów możesz użyć, zamiast wygłaszać pogadankę. Zamiast słuchać, twoi studenci sami przeczytają. Możesz też pójść dalej i pobawić się w odwróconą klasę. Zleć studentom przygotowanie wykładu na zadany temat, np. fragment Twojego wykładu. Podaj bibliografię, określ ramy i zobacz, z czym wrócą, a potem wnikliwie zapoznaj się z ich pracami i daj wyczerpującą informację zwrotną. Oczywiście ta druga propozycja nie dotyczy raczej wykładów dla setki studentów. Udzielenie rzetelnej informacji zwrotnej wszystkim studentom byłoby pracochłonne i czasochłonne.
A może zadania dla Twoich studentów w ogóle nie muszą polegać na studiowaniu tekstów. Może mogą to być praktyczne wyzwania, możliwe do zrealizowania on-line lub nie. Przypomina mi się zadanie na jednym z kursów na platformie Kampus UW, gdzie studenci mieli wyszukać określony rodzaj układu urbanistycznego studiując mapy Google, inni podczas e-lektoratów nagrywają swoje wypowiedzi i wrzucają je na platformę w postaci plików. Webquest, to też interesujące wyzwanie. W Internecie można znaleźć prawie wszystko, dlaczego więc nie wysłać studentów na poszukiwania? Przez sieć można oglądać zasoby instytucji kultury (np. ołtarz gandawski w takiej rozdzielczości, że na żywo nikt nie byłby w stanie dostrzec tych szczegółów), zdigitalizowane akta w archiwach państwowych, Internet Archive z przebogatym zasobem multimediów (niestety niektóre niedostępne z Polski, ale wiele tak). Teraz pozostaje tylko kwestia co takiego wymyślić dla studentów, żeby na czas odosobnienia zajęli się osiąganiem swoich celów dydaktycznych inaczej.
Zajęć nie musisz przerabiać jeden do jednego, czyli literalnie przekładać scenariusza zajęć w sali na nową formę. Nowa forma, czyli wideokonferencja, moduł kursu na platformie Kampus UW, czy mail z zadaniami na tydzień wysłanymi z poczty USOS może składać się z podobnych aktywności wybranych z Twoich kilku zaplanowanych zajęć w sali. Na przykład w ramach laboratorium chromatografii studenci mogą ćwiczyć na platformie interpretowanie wydruków lub obliczenia ze wzorów, a inne rzeczy zostawić sobie na „po wirusie”. Po prostu kolejne zajęcia, już w normalnym trybie uzupełnią luki z zajęć on-line i wszystko pięknie się złoży w całość. 🙂
Autorka: Magdalena Eljaszuk